Zatrzymałem się. Ze zdziwieniem spojrzałem na swoje lewe ramię. Czy to nie jest ramię...Raven'a.
Zacząłem ją ruszać. Heh gilgocze trochę. Popatrzałem na swój tors. Ale jestem umięśniony. Czarne spodnie
jak i buty. Dotknąłem swoich czarnych włosów. Ha jestem taki boski.Te epickie ślady po walkach na torsie i na twarzy.
-Tak to jestem w Ruben-powiedziałem podekscytowany. Czy to może być prawda? Czy to Drzewo El? To jest niesamowite. O i ten miecz. Jaki on wspaniały. Stałem jeszcze chwilę. Tak to chyba zaczynamy tak? Tak no to trzeba się wydostać z pierwszego obszaru nie będ....Gdzie jestem? W myślach widziałem te wszystkie rzeczy. Byłem przywódcą Najemników...Przyjaciel...Więzienie...Wroniarze...Cerris. Cerris, łzy zebrały mi się w oczach. Szybko przetarłem je i poszedłem do przodu.
-Sam przedzierasz się przez ten obszar? To niebezpieczne, nie?-spytał jakiś głos za mną. Odwróciłem się. Przed moimi oczyma ukazał się jakiś biało włosy chłopak. Chciałem powiedzieć że się nie zajmuje przedszkolem ale nie będę się wdawał w dyskusje z dzieciakiem.
-A co Cię to obchodzi?-spytałem. Popatrzałem mu się w oko. Świeciło na różowo. Odwróciłem wzrok na jego ubranie. Biała bluza i spodnie. Czarno-fioletowa koszulka. Czarno-fioletowo-białe buty.
-To mnie to obchodzi, że interesuje się innymi. W końcu na tym terenie jest mnóstwo stworów. Może potrzebowałbyś pomocy, hm?-znowu usłyszałem jego dziecięcy głos. Zaczyna mnie wkurzać. Nie lubię jak ludzie o tyle pytają.
-Nie dzięki-odpowiedziałem. Odwróciłem się od niego. Nie chciałem już go słuchać więc ruszyłem do przodu.
Szedłem powoli. Mam nadzieje że się odczepi. A jednak nie. Stanął przede mną. Jak jeszcze będzie mnie tak denerwować to mu walnę. Matka pewnie nie wychowała
-Oj nie bądź taki! Każdemu przyda się towarzystwo wiesz?-powiedział. Spojrzałem na na niego. No nie odczepi się. Spokojnie, jeszcze raz go zignoruje to pewnie pójdzie sobie.
-Nie mi-odpowiedziałem i ominąłem go. Chyba już się podda. Chociaż to dzieciak może chce pomocy. Nie, nie nie pomagam nie znajomym.
-Eh coś ty taki małomówny?-kolejne pytanie. Nie no on mnie denerwuje. Mam zły dzień, a tu taki małolat się przyczepia. Pewnie nikt mu dawno nie przylał.
-Nie twój interes-powiedziałem już zdenerwowany. Chciałem go walnąć ale...odleciał. Co jest nie tak z tym dzieciakiem?
-Nie bądź taki nerwowy!-powiedział śmiejąc się. Jego śmiech mnie denerwował. Wszystko co jest związane z tym dzieciakiem mnie teraz denerwowało. Następnym razem go złapie i przywiąże do jakiegoś drzewa.
-Co wy robicie na tym terenie!?-usłyszałem głos. Spojrzałem na mężczyznę stojącego przed nami. To ten złodziej, czekaj jak on...A, Benders! Chyba, bez znaczenia. Rzucił się na mnie z mieczem. Szybko odskoczyłem. Młody rzucił w niego jakąś czarną kulą. Co jest z nim nie tak?
-To co chyba powinniśmy połączyć siły?-spytał ze złośliwym uśmiechem. Co? Ja z nim razem w walce? To przecież dzieciak. No tak ma tu jakiś dziwny sprzęt ale to dalej dzieciak.
-Chyba śnisz-powiedziałem. Skoczyłem na złodzieja z mieczem. On zablokował mój atak.
-Jak chcesz-odparł młody siadając na jakimś kamieniu. Benders zaatakował mnie mieczem. Zablokowałem cios lecz nie zauważyłem drugiej ręki którą mnie uderzył. Odleciałem na kilka metrów. No siłę to on ma.
-Nadal nie potrzebujesz mojej pomocy?-spytał dzieciak. Głupi małolat. Myśli że ja sobie nie dam rady? Widać że rodzice nie wychowali.
-Rodzice nie mówili że tylu pytań się nie zadaje?-spytałem. Wstałem i skoczyłem zza złodzieja oraz uderzyłem go moim Nazo-ramieniem. Tym ciosem tylko go odsunąłem o kilka metrów.
-Może by mówili, jakby nie spłonęli w pożarze-powiedział wzruszając ramionami. O czyli widać że nie wychowane. Przeciwnik odwrócił się do mnie i walnął w twarz. Łaskotaniem mnie nie pokona.
-No to już coś o tobie wiem, już możesz sobie iść-powiedziałem. Benders zaczął szarżować na mnie. Ja odskoczyłem w bok. Dzieciak dalej nie ruszał się z miejsca. Był najwidoczniej znudzony gdyż położył się na tym czymś latającym wokół niego. Przed chwilą z tego czegoś walił jakąś kulą, a teraz sobie po prostu na tym leży?
-Informacje za informacje, teraz ty opowiedz coś o sobie-powiedział patrząc się w niebo. Tak bo mam czas. Przeciwnik znowu szarżował. Benders jest naprawdę tępym przeciwnikiem. Odskoczyłem od niego. Pokazałem młodemu ramię.
-Widzisz to? To jest Nazo-ramię. Nazoidy mnie uratowały przed śmiercią-powiedziałem. Benders trzeci raz próbował tego samego. No nie naprawdę? Wykorzystałem energię z Nazo-ramienia i strzeliłem w niego kulą ognia. Benders zaczął wrzeszczeć i uciekł. Dzieciak coś szepnął do siebie.
-Nazoidy co to takiego?-widać że dzieciak. Mam mu teraz opowiadać co to są Nazoidy? Co ja wyglądam na nauczyciela?
-A to powinno cię mało obchodzić-powiedziałem.Nie chciałem widzieć już tego smarkacza na oczy. Poszedłem przed siebie. Mam nadzieje że się odczepi.
Odczepisz się Add?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz