środa, 27 sierpnia 2014

Od Raven'a: Denerwujący dzieciak

Zatrzymałem się. Ze zdziwieniem spojrzałem na swoje lewe ramię. Czy to nie jest ramię...Raven'a.
Zacząłem ją ruszać. Heh gilgocze trochę. Popatrzałem na swój tors. Ale jestem umięśniony. Czarne spodnie
jak i buty. Dotknąłem swoich czarnych włosów. Ha jestem taki boski.Te epickie ślady po walkach na torsie i na twarzy.
-Tak to jestem w Ruben-powiedziałem podekscytowany. Czy to może być prawda? Czy to Drzewo El? To jest niesamowite. O i ten miecz. Jaki on wspaniały. Stałem jeszcze chwilę. Tak to chyba zaczynamy tak? Tak no to trzeba się wydostać z pierwszego obszaru nie będ....Gdzie jestem? W myślach widziałem te wszystkie rzeczy. Byłem przywódcą Najemników...Przyjaciel...Więzienie...Wroniarze...Cerris. Cerris, łzy zebrały mi się w oczach. Szybko przetarłem je i poszedłem do przodu.
-Sam przedzierasz się przez ten obszar? To niebezpieczne, nie?-spytał jakiś głos za mną. Odwróciłem się. Przed moimi oczyma ukazał się jakiś biało włosy chłopak. Chciałem powiedzieć że się nie zajmuje przedszkolem ale nie będę się wdawał w dyskusje z dzieciakiem.
-A co Cię to obchodzi?-spytałem. Popatrzałem mu się w oko. Świeciło na różowo. Odwróciłem wzrok na jego ubranie. Biała bluza i spodnie. Czarno-fioletowa koszulka. Czarno-fioletowo-białe buty.
-To mnie to obchodzi, że interesuje się innymi. W końcu na tym terenie jest mnóstwo stworów. Może potrzebowałbyś pomocy, hm?-znowu usłyszałem jego dziecięcy głos. Zaczyna mnie wkurzać. Nie lubię jak ludzie o tyle pytają.
-Nie dzięki-odpowiedziałem. Odwróciłem się od niego. Nie chciałem już go słuchać więc ruszyłem do przodu.
Szedłem powoli. Mam nadzieje że się odczepi. A jednak nie. Stanął przede mną. Jak jeszcze będzie mnie tak denerwować to mu walnę. Matka pewnie nie wychowała
-Oj nie bądź taki! Każdemu przyda się towarzystwo wiesz?-powiedział. Spojrzałem na na niego. No nie odczepi się. Spokojnie, jeszcze raz go zignoruje to pewnie pójdzie sobie.
-Nie mi-odpowiedziałem i ominąłem go. Chyba już się podda. Chociaż to dzieciak może chce pomocy. Nie, nie nie pomagam nie znajomym.
-Eh coś ty taki małomówny?-kolejne pytanie. Nie no on mnie denerwuje. Mam zły dzień, a tu taki małolat się przyczepia. Pewnie nikt mu dawno nie przylał.
-Nie twój interes-powiedziałem już zdenerwowany. Chciałem go walnąć ale...odleciał. Co jest nie tak z tym dzieciakiem?
-Nie bądź taki nerwowy!-powiedział śmiejąc się. Jego śmiech mnie denerwował. Wszystko co jest związane z tym dzieciakiem mnie teraz denerwowało. Następnym razem go złapie i przywiąże do jakiegoś drzewa.
-Co wy robicie na tym terenie!?-usłyszałem głos. Spojrzałem na mężczyznę stojącego przed nami. To ten złodziej, czekaj jak on...A, Benders! Chyba, bez znaczenia. Rzucił się na mnie z mieczem. Szybko odskoczyłem. Młody rzucił w niego jakąś czarną kulą. Co jest z nim nie tak?
-To co chyba powinniśmy połączyć siły?-spytał ze złośliwym uśmiechem. Co? Ja z nim razem w walce? To przecież dzieciak. No tak ma tu jakiś dziwny sprzęt ale to dalej dzieciak.
-Chyba śnisz-powiedziałem. Skoczyłem na złodzieja z mieczem. On zablokował mój atak.
-Jak chcesz-odparł młody siadając na jakimś kamieniu. Benders zaatakował mnie mieczem. Zablokowałem cios lecz nie zauważyłem drugiej ręki którą mnie uderzył. Odleciałem na kilka metrów. No siłę to on ma.
-Nadal nie potrzebujesz mojej pomocy?-spytał dzieciak. Głupi małolat. Myśli że ja sobie nie dam rady? Widać że rodzice nie wychowali.
-Rodzice nie mówili że tylu pytań się nie zadaje?-spytałem. Wstałem i skoczyłem zza złodzieja oraz uderzyłem go moim Nazo-ramieniem. Tym ciosem tylko go odsunąłem o kilka metrów.
-Może by mówili, jakby nie spłonęli w pożarze-powiedział wzruszając ramionami. O czyli widać że nie wychowane. Przeciwnik odwrócił się do mnie i walnął w twarz. Łaskotaniem mnie nie pokona.
-No to już coś o tobie wiem, już możesz sobie iść-powiedziałem. Benders zaczął szarżować na mnie. Ja odskoczyłem w bok. Dzieciak dalej nie ruszał się z miejsca. Był najwidoczniej znudzony gdyż położył się na tym czymś latającym wokół niego. Przed chwilą z tego czegoś walił jakąś kulą, a teraz sobie po prostu na tym leży?
-Informacje za informacje, teraz ty opowiedz coś o sobie-powiedział patrząc się w niebo. Tak bo mam czas. Przeciwnik znowu szarżował. Benders jest naprawdę tępym przeciwnikiem. Odskoczyłem od niego. Pokazałem młodemu ramię.
-Widzisz to? To jest Nazo-ramię. Nazoidy mnie uratowały przed śmiercią-powiedziałem. Benders trzeci raz próbował tego samego. No nie naprawdę? Wykorzystałem energię z Nazo-ramienia i strzeliłem w niego kulą ognia. Benders zaczął wrzeszczeć i uciekł. Dzieciak coś szepnął do siebie.
-Nazoidy co to takiego?-widać że dzieciak. Mam mu teraz opowiadać co to są Nazoidy? Co ja wyglądam na nauczyciela?
-A to powinno cię mało obchodzić-powiedziałem.Nie chciałem widzieć już tego smarkacza na oczy. Poszedłem przed siebie. Mam nadzieje że się odczepi.

Odczepisz się Add?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz