Siedziałem pod drzewem. Dochodziłem do siebie po lekach. Patrzałem jak młody kłócił się z...A ciul wie. Powoli wstałem.
-Ech...-westchnąłem i poszedłem do przodu. Wszyscy się popatrzyli na mnie dziwnie. Podbiegli do mnie.
-A ty gdzie się wybierasz?-spytał Add. Idąc dalej spojrzałem na niego.
-Przed siebie-powiedziałem. Odwróciłem się widziałem że wszyscy ruszyli za mną. Taka władza...Hihihi...-ech...muszę chyba cię przeprosić Add...Przepraszam że rzuciłem w ciebie drzewem.
Chłopak był bardzo zdziwiony.
-Em...leki dalej działają?
-Nie...Rena ciebie też przepraszam że wyrwałem drzewo i w ogóle niszczyłem naturę...
Rena popatrzała na mnie i odsunęła się ode mnie do tyłu. Chyba była obrażona.
-Eve...Wiem że mnie nie lubisz najbardziej z was wszystkich...ale też chcę żebyś mi wybaczyła...Przepraszam.
-Jesteś najgłupszy stworzeniem na świecie...
Jakoś poczułem się lepiej.
*Godzina później.*
Doszliśmy do jakieś wioski. Chyba nazywała się Besma.
-Co teraz?-spytałem się.
-Rozdzielmy się i spotkajmy się tu za godzinę-powiedział Add i gdzieś poszedł. Eve też poszła tak samo jak Rena. Ja poszedłem się przejść. Jeden plus było ciepło. Usiadłem na ławce. Postanowiłem przesiedzieć tu całą godzinę.